Załęczański Park Krajobrazowy znajduje się głównie na terenie województwa łódzkiego, ale jego granice zahaczają także o Śląsk i Opolszczyznę. Jego powierzchnia to aż 14 750 ha, a otulina zwiększa jego teren o dodatkowe 12 ha. Zadaniem parku jest ochrona krasowego krajobrazu Wyżyny Wieluńskiej oraz przełomów rzeki Warty i jej zakola zwanego Łukiem Załęczańskim.
Ponad połowa powierzchni parku jest porośnięta lasami o piaszczystym, grząskim podłożu, które nieco utrudnia życie rowerzystom – nieraz widzieliśmy jak musieli schodzić z rowerów, by przebyć jakiś odcinek leśnej trasy. Amatorom wody takim jak Ginny spodobają się liczne zejścia do Warty. Ale psiaków warto pilnować, bo nurt rzeki jest bardzo silny – moczenie przy brzegu nie będzie niebezpieczne, jednak powstrzymałabym się przed zachęcaniem psów do wypływania w głąb rzeki. Za to miłośnicy spływów kajakowych nie narzekają!
Na terenie Załęczańskiego Parku Krajobrazowego znajdziemy liczne ciekawostki przyrodnicze i geologiczne, w tym ostańce wapiennie i jaskinie. Niestety, z tych ostatnich żadna nie jest dostępna do spontanicznego zwiedzania – do dwóch jaskiń (Stalagmitowa i Za Kratą) można wejść, ale jedynie za zgodą Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Łodzi. Pozostałe są zamknięte dla turystów. Myślę, że park spodoba się osobom, które nie gnają od atrakcji do atrakcji, za to lubią niespieszne wędrówki i kontakt z przyrodą.
Nie odkryliśmy jeszcze nawet połowy walorów Załęczańskiego Parku Krajobrazowego, dlatego na pewno nieraz tam wrócimy – to niezwykłe miejsce jest jedynie 1,5 godziny jazdy od Opola. Trasa, którą przebyliśmy, jest jednak bardzo malownicza i nie wymaga wielkiej kondycji fizycznej, co odpowiada naszym psim seniorom. Auto zaparkowaliśmy koło miejscowości Bukowce, mniej więcej w punkcie 51°06’07.4″N 18°43’03.9″E. Następnie skierowaliśmy się leśnym duktem biegnącym równolegle do Warty w kierunku miejscowości Bobrowniki.
Pierwszym punktem naszego programu był użytek ekologiczny Wronia Woda. Jest to starorzecze Warty połączone z rzeką niewielkim przesmykiem. Jest ono rajem dla ptaków i wodnych roślin. Do użytku można dojść wyjeżdżoną ścieżką idącą między Wartą a starorzeczem (mniej więcej w punkcie 51°06’18.5″N 18°43’51.8″E) lub zobaczyć go od góry z poziomu wzniesienia, do którego prowadzi główna trasa (51°06’30.3″N 18°44’00.5″E).
Następnie skierowaliśmy się w stronę Góry Świętej Genowefy, po drodze schodząc do rzeki ścieżką biegnącą w niewielkim wąwozie, na którego zboczu rosną rzadkie widłaki. Dojść do Warty jest po drodze naprawdę sporo i warto zejść z głównej trasy, by posiedzieć nad rzeką i podziwiać jej dziki, naturalny charakter. Okolice rzeki noszą ślady działalności bobrów. Gdy schodzimy z utartych ścieżek, musimy się liczyć z obecnością małych krwiopijców – kleszczy i komarów. Koniecznie trzeba zabezpieczyć przed nimi zarówno psy, jak i siebie!
Góra Świętej Genowefy (51°06’06.7″N 18°45’29.2″E) jest główną atrakcją tej części Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Jest to wapienny ostaniec pochodzący z okresu jury górnej, liczący 205,2 m n.p.m i mający status pomnika przyrody. Wielu osobom jego kształt przypomina czaszkę, co sprzyja nadawaniu mu magicznego znaczenia – u podnóży skały spotykać mają się czarownice i diabły. Nazwa tego miejsca podobno wzięła się od kobiety, która uciekała przed mężem oskarżającym ją o zdradę i schroniła się w niewielkiej jaskini u podnóża skały. Ze szczytu Góry Świętej Genowefy rozciąga się widok na płynącą około 25 metrów niżej Wartę. Pod skałą znajdziemy tablicę szczegółowo opisującą procesy geologiczne, które nadały jej współczesny kształt. Na górze warto trzymać psy na krótkiej smyczy, bo spad jest tu stromy i może być niebezpieczny.
Ostatnim punktem naszej wyprawy był bezodpływowy zbiornik wodny o nazwie Żabi Staw (51°06’18.1″N 18°45’59.9″E). Mimo że znajduje się on bardzo blisko Warty, jest zawieszony kilkadziesiąt metrów nad jej dnem. Woda stąd nie spływa do rzeki, ale utrzymuje się i tworzy zbiornik stanowiący świetne miejsce dla płazów, z których niektóre żyją tu na stałe, a inne przybywają, by się rozmnożyć. Wczesną wiosną możemy spotkać żaby moczarowe, których samce przybierają z okazji godów niesamowity niebieski kolor. Na przełomie kwietnia i maja słychać tutaj charakterystyczne huczenie kumaków nizinnych. Zanotowano też obecność innych płazów: rzekotek drzewnych, traszek zwyczajnych i grzebieniastych czy grzebiuszek. Latem staw jest widowiskowo pokryty dywanem z białych kwiatów grzybieni.
Na brzegu Żabiego Stawu znajdziemy infrastrukturę dla turystów: wiaty, ławki, stojaki na rowery i tablice informacyjne. Staw nie bez powodu jest unikatowym pomnikiem przyrody, dlatego musimy szczególnie zadbać o to, żeby nie niszczyć roślinności i nie płoszyć żyjących tu zwierząt – i nie pozwalać na to naszym psom. Dużo osób podjeżdża autem pod sam zbiornik i w weekendowe popołudnia bywa tutaj dosyć tłoczno.
Od Żabiego Stawu wróciliśmy do auta tą samą drogą, którą tu przyszliśmy. Sama wyprawa zajęła nam ładnych kilka godzin, głównie dlatego, że nastawiliśmy się na niespieszną wędrówkę, kontemplację przyrody i odkrywanie pobocznych ścieżek. Naszą uwagę zwróciły liczne kapliczki, nieraz ukryte w lesie, w maju ozdobione żywymi i sztucznymi kwiatami. Do tego mnóstwo ptaków, motyli i kwitnących nieśmiało wiosennych kwiatów, za to mało innych turystów – to naprawdę przyjemne miejsce na relaks i spokojny spacer.