Zespół przyrodniczo-krajobrazowy Lipno z mieszczącym się tu ogrodem dendrologicznym jest gratką nie tylko dla botaników. Miejsce to jest malownicze o każdej porze, jednak wyjątkowo pięknie jest tu w maju, gdy kwitną różaneczniki, oraz jesienią, kiedy warstwa złotych liści przykrywa całą powierzchnię parku. Lipno najbardziej znane jest właśnie z arboretum, które jest najstarszym tego typu przybytkiem w Polsce i zajmuje powierzchnię 4,18 ha. Teren jest ogrodzony, a do środka wiedzie drewniana bramka.
Tutaj miła niespodzianka – nie ma żadnego ograniczenia dla wstępu z psami. Możemy więc swobodnie się przemieszczać z czterołapami po ogrodzie i oglądać niesamowite okazy żywotników, cyprysików, tulipanowców i innych drzew, z których część jest naprawdę ogromna. Ze względu na wyjątkowe rośliny, liczne ptaki i gryzonie, a także innych zwiedzających, warto trzymać psy na smyczy – w końcu nie chcemy, aby pojawił się zakaz wprowadzania naszych pupili. W arboretum jest całkiem sporo koszy na śmieci, także zbieranie po psach nie stanowi żadnego problemu. Warto wejść na drewnianą platformę widokową, z której rozciąga się widok na staw Zofia. Teraz jest zarośnięty i przyciąga liczne ptactwo wodne, ale jego pierwotnym celem była rekreacja – staw był po prostu kąpieliskiem.
Zwiedzenie samego ogrodu dendrologicznego nie zajmie nam dużo czasu. Po wyjściu kierujemy się w prawo – w stronę parku w Lipnie. Tutaj znajdziemy dobrze oznaczone ścieżki prowadzące przez przejrzysty bukowy las. Polecam najpierw skręcić w lewo i pójść w stronę sporego narzutowego głazu. Nie przeoczymy go – jest oznaczony tablicą informacyjną i stoi tuż przy ścieżce. Za głazem skręcamy w lewo, zgodnie ze strzałkami kierując się w stronę wyjątkowej kapliczki, której ściany są złożone z płatów kory drzew. Kaplica nazywana jest też Chatą Pustelnika i w sumie nietrudno tę nazwę zrozumieć. Przed budynkiem ustawione są rzędy ławek przeznaczone dla uczestników odbywających się tu niekiedy nabożeństw. Pod pobliskim drzewem znajdziemy też… mogiłę, w której podobno spoczywa jeden z budowniczych kaplicy.
Tuż przy kapliczce stoi znak prowadzący do Źródła Fryderyka – studni, która pochodzi jeszcze z czasów, gdy teren był parkiem założonym przez Jana Nepomucena Karola Praschmę. Studnia jest głęboka i nadal jest w niej woda, także uwaga na ciekawskie psiaki, które usiłują wejść na każdą przeszkodę, jaką napotkają (patrz: Ciri). Od Źródła Fryderyka wyjdziemy wąską dróżką na główną ścieżkę, na której znajdziemy drogowskaz na aleję daglezjową, złożoną z potężnych, bardzo wysokich drzew. Za aleją skręcamy w prawo – w stronę zabytkowych dębów. Każdy z nich otoczony jest drewnianym płotkiem. Dęby noszą ślady działalności chirurgów drzew, którzy zabezpieczają drzewa przed czynnikami atmosferycznymi, aby przedłużyć ich życie. Trzeba przyznać, że wyglądają trochę biednie z tymi deseczkami poprzybijanymi tu i ówdzie – trochę jak sterani życiem weterani, którzy niejedno widzieli…
Po powrocie na główną ścieżkę kierujemy się w stronę uroczyska Piekiełko. Jest to pozostałość po kompleksie sadzawek i rzeczek, po których w dawnych czasach można było pływać łódkami. W niektórych miejscach można wdrapać się na niewielkie pagórki. Pewnie kiedyś były wyspami, do których można było dopłynąć jedynie łódką… Trochę szkoda, że dziś nikt nie projektuje parków z takim romantycznym rozmachem 😉 Uroczysko można obejść wąską ścieżką (wyjdziemy znów koło starych dębów).
Od Piekiełka możemy wrócić już do parkingu, który znajduje się tuż koło wejścia do arboretum. Można też skręcić w lewo, przejść koło nowej drewnianej studni i poszukać rosnących wśród drzew azalii. Ścieżki w parku mają liczne odnogi prowadzące do leśnych polanek czy na niskie wzgórza, z których rozciąga się widok na pola. Można tutaj spędzić wiele czasu, szczególnie jeśli często przystajemy, by coś sfotografować (a psy, żeby powąchać zapachy saren czy dzików…).
Jedynym minusem tego urokliwego miejsca są częste polowania odbywające się w okolicy. Choć nigdy nie spotkałam myśliwego w samym parku, nierzadko słychać tu wystrzały. Zdarzyło nam się też mijać autem grupę łowczych, który parkowali terenówki i zbierali się na polowanie. Było to dość daleko – w polach po drugiej stronie ruchliwej drogi wiodącej do arboretum – jednak pozostawiło niezbyt przyjemne wrażenie. W samym parku można spotkać zwierzynę, za którą pies może pobiec, więc tym bardziej smycz jest tutaj wskazana. Niespieszne zwiedzenie całego kompleksu (łącznie z arboretum) zajmuje 3-4 godziny. Czas może się oczywiście wydłużyć, jeśli postanowimy odkryć, gdzie prowadzą wszystkie pomniejsze ścieżki!