Opolskie. Góry Opawskie w okolicy Prudnika

Góry Opawskie kojarzą się głównie z Biskupią Kopą, od biedy ktoś mógłby wspomnieć Górę Chrobrego koło Głuchołazów. Wbrew pozorom jest tu znacznie więcej do odkrycia! Polecam malowniczy szlak prowadzący przez niskie góry koło Prudnika: Kozią, Kapliczną, Okopową i Kobylicę. Ta ostatnia jest najwyższa, a i tak jej wysokość wynosi ledwie 395 m n.p.m. Przez większość czasu nie czujemy, że zdobywamy szczyty, co może ucieszyć osoby o umiarkowanej miłości do wykańczającej wspinaczki. Trasa oferuje nam za to wiele atrakcji w postaci ukrytych grodzisk, pomników, czy kamieniołomu, który uświadomił mi, że mam lęk wysokości… Za inspirację posłużył nam wpis z bloga manawpodrozy.pl.

Psiaki na wieży widokowej na Koziej Górze

Wyprawę możemy zacząć od parkingu koło sanktuarium św. Józefa – jego współrzędne to 50°17’46.4″N 17°34’17.8″E. Stąd warto od razu wybrać się na wieżę widokową na Koziej Górze – jest to sensowne, jeżeli przyjechaliśmy wcześnie i wokół jest niewiele turystów. Popołudniami jest tu znacznie więcej osób, więc trudniej wejść z psami na drewnianą konstrukcję. Z wieży rozpościera się cudny widok na Prudnik, który wygląda stąd jak makieta średniowiecznego miasteczka.

Wieża widokowa na Koziej Górze – stąd rozpościera się widok na Prudnik

My z wieży widokowej wróciliśmy do sanktuarium i wybraliśmy czerwony szlak na Kobylicę. Szlak nie jest oczywisty – często zakręca i zawraca, dlatego warto bacznie zwracać uwagę na oznaczenia. Trasa wiedzie przez piękny, liściasty las. Niestety, część ścieżek jest zarośnięta trawą, a liczba kleszczy, która łazi po czworo- i dwunogach po przebyciu trawiastych odcinków jest nieco przerażająca. Ludzki preparat na kleszcze i zabezpieczenie psów przed pasożytami jest tutaj absolutną koniecznością. Po drodze miniemy drogę krzyżową i cmentarz zakonników oraz przejdziemy mostkiem na strumykiem, by potem długo wędrować leśną ścieżką.

Leśna droga krzyżowa na trasie czerwonego szlaku

Czerwony szlak zawiedzie nas w końcu ostro pod górkę na szczyt Kobylicy. Tutaj znajdziemy granitowy pomnik Josepha von Eichendorffa postawiony w 1911 roku. Eichendorff był romantycznym poetą, który w wierszach często nawiązywał do przyrody i religii. Urodził się w 1788 roku Łubowicach na Śląsku, gdzie zresztą do dziś stoją imponujące ruiny jego rodowego zamku. Poeta kilkakrotnie odwiedzał Prudnik, stąd też pomysł na jego upamiętnienie w okolicach miasta.

Psiaki i pomnik Josepha von Eichendorffa na szczycie Kobylicy

Tuż za pomnikiem znajduje się pionowy spad i niewielki staw „Żabie Oczko”– pozostałość po kamieniołomie. Warto w tym miejscu bardzo uważać na psy, bo drewniana barierka nie chroni ich przed upadkiem! Do wody można zejść, skręcając w niebieski szlak, tu znajdziemy miejsce na ognisko i ławki dla turystów.

“Żabie Oczko” na szczycie Kobylicy

Niebieskim szlakiem zresztą pójdziemy dalej w stronę Okopowej Góry. Po drodze miniemy kopalnię szarogłazów „Dębowiec”, która od ścieżki oddzielona jest wysokim wałem. Nie bylibyśmy sobą, gdyśmy się nie wspięli, by zobaczyć kamieniołom. Całe szczęście, że nie wspinaliśmy się razem z psami, tylko osobno, gdy druga osoba z czworonogami zostawała na dole. Po wdrapaniu się na wał staniemy na niewielkim trawiastym pasie ziemi – a potem jest już niesamowicie głęboka przepaść. Widok zapiera dech w piersiach. Dosłownie, bo mi zakręciło się w głowie. Dlatego jeśli chcecie obejrzeć kopalnię na własne oczy, zróbcie to bardzo, ale to bardzo ostrożnie. I w jej okolicy absolutnie nie puszczajcie psów luzem.

Wielka przepaść, czyli kopalnia szarogłazów “Dębowiec”

Kolejnym punktem naszej wycieczki jest Okopowa. Na szczycie góry znajduje się grodzisko zwane „Szwedzkim Szańcem” (co ciekawe, według źródeł przez pewien czas w XIX w. nazywano tak większość grodzisk), które powstało prawdopodobnie w średniowieczu. Przed drugą wojną światową stała tu też drewniana wieża widokowa, a u podnóży góry była restauracja. Potem teren zajęło wojsko – dlatego też archeolodzy bardzo późno zaczęli badać prudnickie grodziska. Sama konstrukcja nie jest zbyt wyraźna, ot, kilka nierówności przykrytych dywanem liści. Gdyby nie tablice informacyjne, pewnie nie domyśliłabym się, że przechodzimy przez teren zabytku.

Grodzisko na szczycie Okopowej – dość trudne do zauważenia

Niebieski szlak prowadzi nas koło kolejnych dwóch grodzisk, choć tylko jedno jest łatwe do zauważenia – co do trzeciego domyślaliśmy się, gdzie może być, ale nie byliśmy pewni. Trasa wiedzie dalej w stronę Kaplicznej Góry. By do niej dojść, musimy wyjść z lasu i iść zarośniętymi, polno-łąkowymi terenami. Niestety, szczyt góry jest mocno zaniedbany. Znajdziemy tu krzyż i niewielki ołtarz, ale są one zupełnie zarośnięte. W XVIII w. była tu pustelnia prudnickiego zakonnika, a następnie kaplica św. Onufrego, a potem nawet sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej. Dziś podobno na terenie góry można w różnych miejscach znaleźć pozostałości budowli, ale cały szczyt robi raczej smętne wrażenie.

Zarośnięty ołtarz i krzyż na szczycie Kaplicznej Góry

Z Kaplicznej Góry podążyliśmy nieoznakowaną trasą ku Koziej Górze, znów brodząc w wysokiej trawie. Posiłkowaliśmy się aplikacją Locus Maps, która prowadziła nas zarośniętymi ścieżkami z powrotem do wieży widokowej. O tej porze roku wszędzie było pełno różnobarwnych polnych kwiatów, więc trzeba przyznać, że mimo kleszczy trasa ta była naprawdę malownicza. Koło wieży widokowej stoi krzyż, po drodze są też ławki oraz tablice opowiadające historię św. Franciszka i wilka z Gubbio (którego ulica jest zresztą nieopodal). Stąd skierowaliśmy się z powrotem na parking.

Stadko wśród licznych polnych kwiatów na Koziej Górze

Trasa wiodąca przez prudnicką część Gór Opawskich nie jest wymagająca, choć sporo osób może odstraszyć tak duża liczba kleszczy. My na pewno tutaj wrócimy… ale może późną jesienią, gdy tych małych krwiopijców będzie mniej. Większość czasu wędruje się leśnymi duktami, więc psy warto trzymać na smyczy, szczególnie, że nieraz mignęła nam gdzieś w oddali sarna. Choć szlaki są dość dobrze oznaczone, warto dodatkowo posiłkować się mapą i GPS-em w komórce, bo łatwo przeoczyć jakiś zakręt. Cała wyprawa zajęła nam około 5 godzin, ale nie spieszyliśmy się zbytnio – szybszym tempem spokojnie dałoby się przebyć ją w 4 godziny, a może i szybciej. To idealne miejsce na niespieszny wypad w urokliwych okolicznościach przyrody!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.