Niektóre miejsca zapadają w pamięć bardziej niż inne. Z jakiegoś powodu stają się tymi ukochanymi – czy to ze względu na niezwykłe walory krajobrazowe, czy nasze wspomnienia. Okolice rezerwatu Lesisko i ruin folwarku Leśnik (Waldhof) koło Góry Świętej Anny są dla mnie wyjątkowe z obu tych powodów. To magiczne miejsce, w którym czas się zatrzymuje, a widoki zapierają dech w piersiach. Sam rezerwat został utworzony w 1997 roku i chroni ponad stuletnie buki oraz krasowe wąwozy, które wspólnie tworzą niesamowity krajobraz. Stary folwark to kompleks pozostałości kilku budynków gospodarczych i mieszkalnych leżący między Lesiskiem a polami uprawnymi. Budynki sypią się powoli, więc chętnym radzę się pospieszyć z decyzją o zwiedzaniu… Wkrótce niewiele tu zostanie, poza górą cegieł.
Ale zacznijmy od początku – auto możemy zostawić w okolicy remontowanego pałacu w Żyrowej (współrzędne: 50.454462, 18.132760). Pałac jest w rękach prywatnych, przez co nie możemy wejść na jego teren. Jednak prawdopodobnie to go ratuje, bo faktycznie “coś” się tu dzieje i właściciel usiłuje przywrócić przybytkowi dawny blask. Kiedy pierwszy raz go zobaczyliśmy, w przypałacowych ogrodach pasły się owce i bardzo usiłowały wymusić na nas dokarmienie przez ogrodzenie 😉 Dziś budynek jest pomalowany, ma nowe okna i robi wrażenie zadbanego. Warto zwrócić uwagę na okoliczne budynki: bramę wjazdową z okrągłą wieżyczką, przylegający do pałacu kościół czy ruiny domu, który wygląda na tyle lat, co sam Waldhof.
Po obejrzeniu pałacu musimy skierować się w drugą stronę, do rezerwatu Lesisko. Wiedzie tam prosta droga. Miniemy wielkie gospodarstwo, na terenie którego żyją sarny i trzymane są konie. Możemy zostać też zaatakowani przez wściekłe indyki – na szczęście są za siatką, ale Ginny i tak była bardzo oburzona tym niesprawiedliwym atakiem i ofukała ptaki. Indyki się tym jakoś nie przejęły. Ścieżka poprowadzi nas dalej koło altany z miejscem na ognisko i dalej pod górkę czerwonym szlakiem.
Przy czerwonym znaku z napisem „Rezerwat przyrody Lesisko” wybieramy ścieżkę po prawej stronie i wspinamy się kamienistą dróżką. Tutaj warto zwrócić uwagę na przepiękne, wielkie buki. Wiosną i latem jesteśmy w całkowitym ich cieniu, a jesienią pod nogami mamy dywany złotobrązowych bukowych liści (uwaga w deszczowe dni – robi się ślisko!). Bukowe orzeszki mają niesamowitą zdolność wchodzenia między psie palce, więc gdyby Wasz psiak nagle okulał, koniecznie sprawdźcie jego łapki od spodu!
W pewnym momencie miniemy pozostałości drewnianej bramki, a ścieżka poprowadzi nas koło wielkiego pola. Tutaj warto odwrócić się i spojrzeć na horyzont – w oddali majaczy bowiem sylwetka Gór Opawskich. W dni o dużej przejrzystości powietrza możemy dostrzec ciemne plamy lasów i jaśniejsze polan na Biskupiej Kopie.
Droga poprowadzi nas dalej do ruin folwarku. Jeśli ktoś chce zobaczyć budynki z bliska, polecam wybrać się tutaj późną jesienią lub zimą. Wiosną i latem ruiny są zarośnięte bardzo wysokimi pokrzywami, trawami i krzewinami, przez co ciężko do nich bliżej podejść. W zimne pory roku możemy bez problemu wejść na teren folwarku – nie jest on w żaden sposób ogrodzony. Trzeba jednak pamiętać, że nikt nie dba także o zabezpieczenie budynków, a są one w coraz gorszym stanie. Gdy wejrzymy przez okna domów, możemy zobaczyć dziury w podłożu prowadzące do piwnic. Nigdy nie możemy mieć pewności, czy teren nie osypie się pod naszymi stopami, dlatego radzę zachować tu szczególną ostrożność. Warto za to zwrócić uwagę na różne szczegóły: resztki farby na ścianach, schodki, framugi okien… Niestety, na temat folwarku jest bardzo niewiele informacji. Nie wiadomo, czemu i kiedy ktoś go opuścił, choć miejsce to aż prosi się o jakąś tablicę informacyjną.
Od folwarku możemy wybrać dwie trasy. Czerwony szlak powiedzie nas czereśniową aleją w stronę lasu. Ja jednak polecam Wam wybrać ścieżkę w lewo i wspiąć się wyżej, w stronę stojącej na szczycie wzgórza ambony. Stamtąd rozciąga się tak niesamowity widok, że można stać i patrzeć, patrzeć, patrzeć… Najlepszym punktem widokowym są pozostałości budynku w polu – to taka mała górka z kilkoma drzewami. Nie zawsze da się tam jednak dojść, bo pola są na bieżąco obsiewane. Świetny widok mamy też z ambony. W pogodne dni zobaczymy rozświetloną nitkę autostrady, elektrownię Opole, górę Ślężę oraz Góry Opawskie. Po drugiej stronie widzimy dymy i kominy elektrociepłowni Zdzieszowice, rzekę Odrę, a w oddali nawet… Beskidy. Tutaj naprawdę przydaje się lornetka! Prawdziwy spektakl możemy podziwiać o zachodzie słońca.
Z punktu widokowego możemy skierować się dalej w stronę autostrady. Stąd da się wrócić wzdłuż linii lasu do wspomnianej wcześniej czereśniowej drogi, która powiedzie nas z powrotem do folwarku. Gdy jednak mamy ochotę na dłuższą wędrówkę, możemy minąć zajazd z Orlenem i KFC (tak, da się wejść na jego teren i iść po kawę ;)) i skierować się w stronę… amfiteatru na Górze Św. Anny, o którym pisałam tutaj.
Z terenu amfiteatru schodzimy na dół kamiennymi stopniami, mijamy wapienny piec i idziemy prosto wąwozem. Stąd wybieramy drugą lub trzecią ścieżkę w prawo (pierwsza prowadzi na górę amfiteatru), by wrócić do Żyrowej. Druga ścieżka biegnie przez las znów do alei czereśniowej i Waldhofu. Trzecia wiedzie wzdłuż muru wspomnianego wcześniej gospodarstwa, które zajmuje naprawdę ogromny teren. Po lewej stronie mijamy pola i mamy widok na elektrociepłownię Zdzieszowice. W końcu wchodzimy do małego lasku i trafiamy na przypałacowe budynki, od których zaczęliśmy wędrówkę.
Suchy opis ani nawet zdjęcia nie oddają uroku tych okolic. Trasa wiedzie przez pola, łąki, stare aleje i lasy, prowadzi nas wzgórzami, dolinami i wąwozami – teren jest więc bardzo urozmaicony. Musimy pamiętać, że w zaroślach często kryją się sarny, a możemy też spotkać bażanty i zające. Ze względu na zwierzynę oraz myśliwych, na których obecność wskazują ambony, lepiej jest trzymać psy na smyczy. Autostrada jest oddzielona od pól siatką, więc nie ma obaw, że przypadkowo na nią wyjdziemy. Jak zwykle, warto mieć włączoną mapę w komórce, chociaż wbrew pozorom w tych okolicach wcale nie jest łatwo się zgubić: krążymy wciąż między autostradą, Górą Św. Anny, Zdzieszowicami a Żyrową. Najdłuższa trasa od pałacu przez Lesisko, Waldhof, amfiteatr na Górze Św. Anny i z powrotem koło gospodarstwa zajmuje nam 3,5-4 godziny dość spokojnym tempem. Warto jednak zarezerwować sobie trochę czasu na zwiedzanie, szczególnie, gdy jesteśmy w okolicy pierwszy raz!
Zdjęcie 41- wykrystalizowany impresjonizm. Czuć tu duch van Gogha z “Kruków nad łanem zboża”.
Faktycznie, podobna sceneria 🙂